Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stemi ścianami Koszystéj i Wołoszyna, przybyliśmy na polankę, zwaną pod Czubą, położoną na wstępie do doliny Roztoki. Tu był kres naszéj jezdnéj podróży; odtąd mieliśmy wędrować pieszo do doliny Białéj-wody. Zostawiliśmy więc pod Czubą naszego furmana z wózkiem i końmi, Maciéj zaś spakował w torbę zapas żywności na drogę i cieplejsze ubranie na przypadek deszczu.
Nie była zbyteczną ta ostrożność, gdyż pogoda jeszcze tak piękna gdyśmy wyjeżdżali z Bukowiny, zmieniała się widocznie i nie wielką dawała nadzieję powodzenia. Chmury coraz grubsze wysuwały się z za gór, nie czepiały się wprawdzie ich szczytów, ale kupiąc się i zgęszczając, zasępiły niebo tak, że już tylko kiedy niekiedy wykradał się promień słońca oświecając tę przecudną okolicę. Pomimo tak niepomyślnéj wróżby, wesoło wyruszyliśmy w drogę, używając obecnéj chwili a nie zasępiając jéj myślą o przyszłości. Wkrótce ujrzeliśmy cel naszéj wędrówki dolinę po lewéj stronie Białki, z któréj płynie szeroki i bystry potok Biała-woda łączący się z Białką powyżéj Roztoki. Przeszedłszy Białkę po moście powyżéj ujścia Białéj-wody, zapuściliśmy się w tę obszerną dolinę. Prawie zaraz na wstępie napotkaliśmy niezbyt obfity, ale nadzwyczaj gwałtowny potok, którego woda w śnieżną zamieniona pianę, przewalając się po olbrzymich głazach, spadała nagle do łożyska Białéj-wody, tworząc piękny wodospad. Przebyliśmy po kamieniach ten gwałtowny potok i odtąd trzymając się prawie ciągle kamienistych brzegów Białéj-wody, szliśmy dość przykrą drogą, to lasem błotnistą ścieżką wśród gęstych i bujnych jaferów (borowiny), to znowu wspinaliśmy się po uboczach, lub przechodziliśmy po ogromnych głazach w samém łożysku potoku. Ustawne deszcze tak popsuły tę drogę, bo przedtém jak zapewniał Sieczka, była ona wcale wygodną.