Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śnieżną, podobno do jednego z ogrodów. Śnieg ten odwieczny tak jest stwardniały, że kamień spadając z takiéj wysokości, nietylko w nim nie ugrzązł, ale nawet staczając się, śladu nie zostawił. W opowiadaniu Wali nie było żadnéj przesady, nie przechwalał on się z odwagi i zręczności, według zwyczaju myśliwych, którzy swą próżną chełpliwością ciężko prawdę obrażać zwykli.
Mówiąc poprzednio o góralach, wspomniałam, że nie są oni wcale obojętnymi na cuda górskiéj przyrody, że je czuć i cenić umieją. W żadnym jednak nie zdarzyło mi się znaleść takiego zamiłowania tych piękności, jak w naszym poczciwym Jędrzeju. Trzeba było słyszeć, jak pięknie, jak poetycznie nawet opisywał góry, jak przyrównywał Krywań do olbrzymiego orła, którego skrzydłami są te urwiste opoki rozciągające się szeroko ponad Ciemno-smreczyńską doliną, a wspaniała głowa, dumnie wzniesiona, patrzy na rozległy obszar polskiéj i węgierskiéj ziemi. Nie jestto ten przewodnik idący tylko za pieniądze, dla zarobku, ale raczéj towarzysz podróży najdoskonaléj obeznany z miejscowością, a pomimo to szczęśliwy, że mu się nadarza sposobność widzenia znowu tych okolic, których dzika piękność przemawia zrozumiałym dla duszy jego językiem. Ks. Proboszcz zakopiański, który zna, jak to mówią, na wylot każdego z parafijan swoich, zaręczał, że Wala gotówby nawet za darmo, jedynie dla własnéj przyjemności puścić się w góry, które prawdziwie synowskiém kocha uczuciem.
Ale nietylko o cudach Tatrów można toczyć rozmowę z tym ich wychowańcem; obok naturalnego a tak w góralach zadziwiającego rozsądku, ma on wiele wiadomości, których nabył służąc za przewodnika zwiedzającym Tatry, a więcéj jeszcze w częstych rozmowach