Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pełnie niegodnymi téj krainy szczęścia, do któréj dojść jedynie można przez kolce przeciwności, przez ciernie boleści, z pełnym kłosem zasług w ręku.
I mimowolnie wybiega myśl poza granitowe mury i wieże niedostępnéj Tatrów warowni i płynie po równinach, po dolinach, gdzie mieszka lud biedny, pracuje, biedzi się, umiera; gdzie tyle łez czeka napróżno litościwéj ręki, coby je otarła, tyle nędzy potrzebuje wsparcia, tyle upadków moralnych wygląda słowa przestrogi i dobrego przykładu. Oto pole zasługi, oto droga do nieba. Czujemy to dobrze, że te chwile spędzone w podniebnych sferach, gdzie nam tak lekko, swobodnie i uroczyście, to łaska udzielona nam od Boga, aby nas pokrzepić i wzmocnić w trudnéj życia pielgrzymce. Tento wpływ błogi, jaki wywierają góry, ta ich władza niepojęta, jaką nas zbliżają do Boga, godzą z życiem i ludźmi, jest owém ogniwem, łączącém nas z niemi, jest źródłem tęsknoty za niemi; silniejsi, mężniejsi na duchu wracamy z ich wysokości w zakres powszedniego życia. I jakże nie kochać gór? Ale czas wrócić do naszéj podróży, od któréj za daleko uniosły mnie wspomnienia wrażeń, jakich doznawałam zawsze, zwiedzając nasze piękne góry.
Wypoczywając na bujnéj murawie zaścielającéj pochyłość Wiercichy, śledziliśmy pilnie, czy nie dostrzeżemy na jakim skalistym Hrubego Wiérchu odłamie dzikiéj kozy, mieszkanki tych niedostępnych rypów, przepaści, wąwozów; czy nie ujrzymy tych pięknych zwierząt, igrających po śnieżnych ogrodach, gdzie zwykły szukać ochłody. Ale napróżno nastawialiśmy perspektywę, napróżno Wala wytężał wźrok, bystrzejszy może nad nią, nigdzie nie ukazała się ta pani skalistego grodu, któréj lekka stopa na najwznioślejsze wstąpi wiérchy, w najniedostępniejsze wedrze się miejsca, pędem strzały po