Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pochyłości zalegają ogromne płaty śniegu od górali ogrodami zwane. Od zachodu zasłania nam widok tuż obok Kondratowéj sterczący Wiérch Czerwony. Na północ wznosi się Giewont; na lewo od téj skalistéj ściany wybiega oko na rozległą dolinę nowotarską, rozścielającą się jakby równina bez żadnych wzgórzów, bez najmniejszego garbu, gdyż z téj wysokości, na jakiéj stoimy, zniknęły nawet potężnych Bieskidów grzbiety i dopiero wspaniała Babia góra i Pilsko (na Szlązku), ograniczają z téj strony widnokrąg. W północno-wschodniéj stronie widać pasmo Pienin, a przez perspektywę można dostrzedz mury Czorsztyna i Niedzicy.
Mgły, pędzone dosyć mocnym wiatrem zachodnim, odsłaniały i zasłaniały kolejno pojedyncze części tego cudnego widoku, i nie pozwalały objąć okiem całéj jego piękności i rozległości; dopiero w parę tygodni późniéj, gdyśmy byli drugi raz na Kondratowéj, przedstawił nam się ten wspaniały krajobraz najlżejszą nie przyćmiony chmurką tak, jak go powyżéj opisałam.
Podawszy, o ile mogłam, wierny zarys widoku ze szczytu Kondratowéj, nie myślę silić się na oddanie tych uczuć, jakich doznajemy, znajdując się na takiéj wysokości. Bo jakże wysłowić to rzewne, uroczyste jakieś uczucie, napełniające duszę, która czuje się tutaj bliżéj Boga, daléj od kału ziemi, jak opisać ów stan błogi, że tak powiem, zachwycenia, w którym choć chwilowo wszystkie bóle, wszystkie serca koją się tęsknoty, wszystkie myśli w jednę natchnioną, korną spływają modlitwę? Wszystko to czuć można, ale opisać niepodobna.
Zabawiwszy godzinę na szczycie Kondratowéj, spuściliśmy się na siodło, łączące tę górę z Czerwonym Wiérchem. Tu napotkaliśmy wielkie płaty śniegu, który na kilka dni przedtém pobielił szczyty tatrzańskie. Pomimo to roślinność na Czerwonym Wiérchu była je-