Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w różnych kierunkach przez pasterzy i owce chodzące tutaj na paszę, ułatwiają wchodzenie, które po nabyciu cokolwiek wprawy, nie wyda się tak bardzo przykrém. Wyszedłszy na rozłożysty grzbiet Kondratowéj, wznoszący się zwolna w górę, w znacznéj jeszcze odległości pokazuje nam się szczyt jéj nie skalisty i nagi jak n. p. Giewont, ale mający kształt foremnego kopca, trawą i mchami okryty. Znajdując się na takiéj wysokości, gdzie już nawet kosodrzewina nie rośnie, z jakąż radością napotykamy wśród mchów i porostów, jakby puchową poduszką górę okrywających, alpejskie kwiaty emaliową barw świetnością zdobne. Tu fiołek alpejski nierównie większy niż nasze ogrodowe, kryje we mchu piękną swą główkę, ciemno błękitna goryczka napróżno tuli się do ziemi, bo ją z daleka żywa barwa zdradza; daléj zieleni się roślinka ze składu do mchu podobna, drobniuchnym różowym osypana kwiatem; błyszczą jak gwiazdki złociste kwiateczki, wdzięczą się alpejskie niezapominajki i goździki skalne w jasny strojne amarant; śnieżną bielą jaśnieją drobne kwiateczki po trzy na jednéj łodydze. Ale któż wyliczy te lube podniebnych sfer dzieci, których główki najrozmaitszemi kolorami ozdobione, ledwie cokolwiek podnoszą się nad ziemię?
Tak zrywając nieznane nam dotąd kwiaty, podziwiając ich rozmaitość i piękność, rzucając przytém spojrzenie na okolicę, któréj wspaniały widok miał się wkrótce roztoczyć przed nami w całym przepychu, zdążaliśmy do szczytu, na który jeszcze dosyć przykra czekała nas droga. Wtém spostrzegliśmy trzy konie góralskie, stojące w osłupieniu naprzeciw nas i przypatrujące nam się ciekawie. Za zbliżeniem się naszém, pędem wiatru pobiegły w bok i znowu zatrzymały się patrząc na nas. Swoboda i lekkość ich ruchów nasuwała pamięci mojéj opisy wolnych synów stepów Ukrainy. Szliśmy zwolna, aby nie spłoszyć tych pięknych zwie-