Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niemi obudziło tęsknotę, że sama myśl o Tatrach lub w kilkomilowéj odległości dostrzeżone na widnokręgu ich szczyty, jakimś rzewnym przejmowały mię smutkiem, bo nadzieja powtórnego ich zwiedzenia i dokładniejszego rozpatrzenia się pomiędzy niemi, jaką cieszyłam się przez całą następną zimę, słabła z dniem każdym i nareszcie znikła zupełnie. We dwa dopiero lata spełniły się życzenia moje; i więcéj niż spełniły! Ja, com pragnęła zwiedzić raz jeszcze Tatry, choćby znowu równie tylko powierzchownie jak pierwszym razem, u stóp ich wraz z rodzicami i siostrą cały przemieszkałam miesiąc, cały miesiąc miałam przed oczami ich zastęp wspaniały; zwiedziłam można powiedzieć wszystkie doliny i polany bliższe miejsca naszego zamieszkania, byłam na kilku znaczniejszych szczytach, oddychałam czystém i wonném gór powietrzem, zapoznałam się z poczciwymi góralami, przylgnęłam do nich całém sercem i od nich nawzajem najserdeczniejszéj doświadczałam przychylności.
Doznając w Tatrach tyle przyjemności, tyle wzniosłych i niezapomnianych wrażeń, pragnęłam aby jak najwięcéj rodaków moich poznało piękności swéj rodzinnéj ziemi, bo wtedy pewno nie tak skwapliwie biegliby pod obce nieba szukać wrażeń, które we własnym znaleść mogą kraju. Ta obojętność zwłaszcza kobiet na cudne gór naszych widoki, budziła we mnie mimowolne uczucie żalu, a zarazem nasuwała pytanie, jaka być może tego przyczyna? Było nią jeżeli się nie mylę, przesadzone wyobrażenie o trudach i niebezpieczeństwach nieodłącznych od każdéj wycieczki w nasze góry, do których nie przecisnął się jeszcze przemysł i cywilizacyja. Mężczyźni wracający z takiéj przejażdżki, czy to dla popisania się z własną odwagą, czy téż zbyt mało trzymając o naszych siłach i wytrwałości, zamiast zachęcać, straszyli nas przesadném opowiadaniem o za-