Zwróciwszy oko na brzeg który pożegnaliśmy przed chwilą, jakże odmienny, jak wdzięczny czarował nas widok. Zdawało nam się, że cudem jakimś przenieśliśmy się z téj odludnéj ustroni w zamieszkaną dolinę alpejską, któréj przejrzyste wody jeziora, za zwierciadło służą. Szałas stojący na zielonym brzegu, łatwo wziąśćby można za chatkę rybacką, ostatnią zagrodę wioski rozsypanéj po dolinie, któréj strzegą osiwiałe olbrzymy wznoszące dumnie sędziwe czoła z łona ciemnych lasów okrywających ich barki. Gdyby jeszcze, co zresztą bardzo łatwo zdarzyć się może, rozsypała się po zielonéj równinie trzoda owiec z pasterzami i dużemi owczarskiemi psami, złudzenie byłoby zupełne.
W pół godziny przybiliśmy do brzegu pod skałami, wśród których leży Czarny Staw, w bliskości ujścia wypływającego z niego potoku. Miły chłód orzeźwił nas cokolwiek i pokrzepił siły, które nas opuszczały w skutek upału i zmęczenia; wybraliśmy się więc na zwiedzenie Czarnego Stawu. Dojście do niego jest wprawdzie dosyć przykre, gdyż trzeba piąć się nieco stromo pod górę po złomach kamieni; nam jednak po przeprawie około Pięciu Stawów, droga ta wydała się wcale wygodną. Po półgodzinném wdzieraniu się pod górę, przybyliśmy do owego krzyża, który widzieliśmy zdaleka. Jest on żelazny, utkwiony w ogromnym odłamie granitu, na pamiątkę bytności tamże biskupa tynieckiego potém tarnowskiego, Grzegorza Zieglera, z napisem: Hic non plus ultra, non supra, nisi in cruce D. N. J. Christi. 1823. Od tego krzyża postąpiwszy jeszcze kilkanaście kroków, stanęliśmy nad brzegiem ogromnego kotła, na którego dnie zwierciedli się ciemna Czarnego Stawu powierzchnia.
Jest zaiste coś dreszczem przejmującego w téj dzikości, jaka nas tutaj otacza. Olbrzymie skały, zwane Rysy (7309 st.), których szczyty najdziwaczniéj poszar-
Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/114
Wygląd
Ta strona została skorygowana.