Strona:Maria Rodziewiczówna - Na wyżynach.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A jakże, proszą pana, zaprzysiężony. Odrzekliśmy się pijaństwa i drużyną jesteśmy. Mamy wspólną kasę do równego działu, płacimy rocznie dwa ruble wpisu i musimy słuchać pana Balcera. Łysiak jest naszym kasjerem, a kto statutu nie wypełni, ten na wieki bywa od czci odsądzony. O, u nas rygor srogi!
Mówił to z dumą; ten cały młodzieńczy program był dla niego szanownym sztandarem i wiarą.
— A Kryszpin czemże jest u was? Nie gra widzę.
— Nie, pan Kryszpin brata nam swego dał, bo sam uczyć się nie ma czasu. On do nas nie należy niby, ale my należymy do niego, bo jak się trafi ważna kwestja, to idziemy do młyna.
Fust się zamyślił, nie pytał więcej, aż gdy zabierali się do odejścia i wszyscy go w rękę całowali, on ich po ojcowsku chwalił za dobrą myśl, życzył wytrwania i obiecał o kapeli pamiętać.
Wśród tego nikt nie spostrzegł, nawet panna Tony, jak stary fabrykant złotą głowę Franka do siebie przygarnął i szybko pocałował.
Z całego epizodu zapamiętał najlepiej jedno zdanie, rzucone bez namysłu przez Wernera: „My należymy do niego“, — wracało mu wciąż uparcie do głowy, ścigało go wszędy. Tak przed dwudziestu laty, kiedy Filip Kryszpin tu był i pracował, odezwał się do dziedzica jeden z robotników w nowozałożonym szpitalu. Teraz syn wrócił i oto już objął ojcowskie dziedzictwo — dusze tych ludzi, których dłonie budowały gmach bogactwa Fusta. A gdyby kiedy miljoner ich serc i dusz potrzebował? — Potrząsnął głową, bo, zda się, słyszał odpowiedź tych mas, których nigdy poznać się nie trudził:
„To ważna kwestja, pójdziemy tam, do młyna na radę!“
A jednakże pomimo zastarzałej zawiści do nazwiska nawet doktora, Fust nie potrafił nienawidzić sierot, i z uczuciem upokorzenia i zranionej władzy mieszało się pewne zadowolenie i czułość tajona dla sierot po Anusi.
W kilka dni potem, w godzinie roboczej, gdy Rudolf zasiadał w kantorze, panna Tony zajmowała się