Strona:Maria Rodziewiczówna - Na wyżynach.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zresztą chcę wierzyć. Ja lubię się sukcesem pochwalić, ty wolisz tajemnicę; rzecz gustu. Wracając do rzeczy, najcięższe jeszcze przed tobą. Rachunki, a potem codzienne szykany i osamotnienie kompletne. Zdaje mi się, że grubo dołożysz pieniędzy do swego poświęcenia. Słyszałem w oberży, że kredytów nie chcą przyjąć.
Dyzma ocknął się z zamyślenia i spytał:
— Pan Brück bawi w Lipowcu?
Olekszyc popatrzał na niego zdumiony zwrotem.
— Stary? Niema. Siedzi we Florencji z córką. Lipowiec zdał na syna. Młody myśli się żenić, bo wtedy dopiero stary obiecał długi kawalerskie spłacić. Gdyby twój stary miał rozum, a mnie pogłaskał, namówiłbym tego śledzia na waszą pannę.
— A córka pana Briücka nie wyszła zamąż? — zagadnął Dyzma, odwracając twarz od lampy, którą staruszka wniosła w tej chwili.
— Nie, ale chociażby wyszła, to nie zmienia dobrego interesu w małżeństwie z Maxem, bo mu się dostanie Lipowiec. Ciekawym, ile Fust daje za panną?
— Dawno już do nas Franek nie pisał! — rzekła zamiast odpowiedzi staruszka.
— A cóż ma pisać? — ruszył ramionami Olekszyc. — Uczy się, zdrów, machiny mu w głowie, nie wy, a jeśli potrzebuje pieniędzy, to wie, że próżnoby do was kołatał; woli do mnie.
Roześmiał się. Kryszpinowie milczeli. Ręce babki zadrżały i przełknęła łzy.
Olekszyc może poczuł niestosowność swego odezwania, bo zwrócił się do niej i dodał:
— A ja mu daję pieniądze spokojnie. Piszą mi z Rygi, że chłopak szalenie zdolny. Kiedyś my z nim zadziwimy świat, zobaczy pani.
Znowu zaczął prawić Dyzmie o Lipowcu i Brückach, traktując lekko wszystkich. On z Glejbersonem trzymali tam ster i dalibóg, to zyskowniejsze od tytułu właściciela. Browar, cegielnie i papiernia były już w ruchu, fabryki leśne w rozwoju. Wykład bajeczny, ale interes dobry, szczególnie gdy rzucą ga-