Strona:Maria Rodziewiczówna - Między ustami a brzegiem puharu.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pfe! Dorosły człowiek, a błaznuje jak łobuz! Jesteś źle wychowany!
— No, to mi ciocia pierwsza mówi w życiu! Ach! ja nieszczęśliwy! Czyż nigdy nie znajdę łaski w cioci oczach? To mnie do grobu wpędzi!
Załamał ręce ruchem teatralnego kochanka. Panna Dorota zakryła twarz aksamitnym modlitewnikiem i podreptała szybko na górę.
Marsch! — zakomenderował hrabia stangretowi.
Wolant wytoczył się na ulicę i popędził na dworzec kolei.
Wentzel był tak zajęty, że nawet nie spojrzał w okna hrabiny Aurory. Co prawda, nie ciekawy był zobaczyć admirała.