Strona:Maria Rodziewiczówna - Magnat.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A cóż! Musiał poślubić ciocię.
— Uciekł od niej, ale go odnalazła i zaprowadziła jak Ifigenję do ołtarza.
— Śmiej się, śmiej! A dałbyś wiele, żeby ciebie tak zaprowadzili, zamiast wodzić po manowcach flirtu. Istny: rallie paper.
Aleksander poczerwieniał i brwi zmarszczył:
— A któż więcej ze mną do tych łowów należy?
— Wyznam ci na pociechę, że ostatniemi czasy hrabianka była bardzo stała w swej ostatniej fantazji, tak, że aż zaczęto o tem gadać. I to dla ciebie najgorzej.
Aleksander podniósł gorejące oczy z niemem pytaniem.
— Bo zlęknie się plotek i kompromitacyj i wpadniesz w niełaskę. Innego epilogu być nie może, bo jesteś dla jej pychy i dumy za małą partją na męża. Zresztą miałeś szalone szczęście! Wiesz, gdym się o nią oświadczył, daję ci słowo honoru, kochałem, nie myślałem o fortunie. Nie zyskałem nic, nic, najmniejszej laski. I nie ja jeden! Legjon był odtrąconych bez litości!
Aleksander wstał i przeszedł się po pokoju, rozdrażniony. Żadna moc nie zmusiłaby go do wyznań.
— Zatem jedziemy w poniedziałek. Zaproszenie jest na środę, a wcześniej nie mogę się wybrać. Jadę jutro do Malickiego, do Lwowa, zajmie mi to trzy dni. Przyjedziemy w porę, wieczorem na tańce. W piątek polowanie z chartami. Prowadzę dwie sfory doskonałych psów dla Adama.
Lasota zadzwonił, kazał podawać kolację i światło i, grzebiąc zawzięcie pogrzebaczem w głowniach komina, rzekł: