Strona:Maria Rodziewiczówna - Kądziel.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dostać świetną posadę, mieć tysiące, zamiast być popychadłem matki. Czy ty myślisz, że ona się władzy i rządu wyrzeknie? Będziesz u niej karbowym bezpłatnym.
— Na to mnie chowała i kształciła. Wolę być u niej w Rudzie ostatnim niż gdzieindziej pierwszym.
Stropił się Włodzio, ale coraz był niespokojniejszy.
— Wiesz, że matka ma nową towarzyszkę?
— Wiem i wreszcie ta jej dogodziła. Toś ty tej sztuki dokazał i wynalazł ideał.
Domyślił się Włodzio, że brat o jego konkurach nic nie wie. Postanowił tedy kwestję wyjaśnić.
— Wiesz, że jestem z nią zaręczony?
— Z kim? Z tą towarzyszką mamy? No, to kiedyż ślub? — odparł spokojnie Kazio.
Wstrętny był z tą flegmą.
— Albo ja wiem, kiedy ślub? Żebym ja wiedział.
— No, czemu?
— Bo ona mnie nie chce.
— Aaa. Taak! A mówisz, zaręczony. Czy matka o tem wie?
— Wie i pozwala na taki skandal i trzyma ją w Rudzie, a mnie, mnie zabroniła tam przyjeżdżać! Rozumiesz! Wymówiła dom rodzonemu synowi dla kaprysów obcej dziewczyny.
— Musiałeś dopiero bąka palnąć, kiedy do tego doszło! — roześmiał się Kazio. — No, no, ciekawym tej