Przejdź do zawartości

Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cząłem śledzić dziewczynę, kiedym się przekonał, jaka jest, tom z tej kompanji zupełnie się wycofał.
Na tem się skończył poczet świadków i był już wieczór; odłożono sprawę do dnia następnego. Wyprowadzono Gedrasa i odwieziono do więzienia.
Przed gmachem chwilę było rojno i brzmiał szmer rozmów, potem zapanował zwykły ruch uliczny.
Stuch wrócił do domu zamyślony i chmurny. Pomimo późnej pory w gabinecie było sporo interesantów, więc posiliwszy się pospiesznie, poszedł do roboty, potem jeszcze długo w noc pisał.
Nareszcie siostra weszła do gabinetu, podała mu herbatę i usiadła opodal.
— Chciałabym jutro być na twej mowie — rzekła.
— To przyjdź o drugiej po południu — odparł — chociaż jeśli się nie wzmocnię do jutra, słabo będę wojował. Opadła mnie bezmierna apatja bezsilności. Zdaje mi się, że głos mój tyle będzie miał mocy, co protest robaka pod stopą. Słowa, słowa, nic więcej, nie mam żadnej mocy. Ci, co mnie będą słuchali i sądzili tego nieszczęśliwca, toć wszyscy prawie tacy sami Morzyńscy, tak zwani porządni ludzie. Żaden się nie zmieni, wszyscy się na mnie oburzą. Nie, ja stanowczo przestanę pracować! To nie dla mnie fach, ja zanadto cierpię — w poczuciu, że nic nie uczynię.
— Jakże się zachowywał Zaremba?
— Z zapałem i przejęciem dowodził, że dziewczyna nie jest córką Gedrasa. Sfałszowanie doku-