Strona:Maria Rodziewiczówna - Czarny Bóg.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miał pracować na doktoryzację. Gregor nawet wieczory w domu spędzał. Nikita przychodził do niego, skoro interes się trafił.
Klub zamknięto na czas jakiś, wskutek nagłej rewizji w lokalu, której ofiarą padł restaurator, Bogu ducha winien, niczego nieświadomy, i odsiedział miesięczny areszt. Uczyniła się tedy wielka cisza. Gazety rozpisały się szeroko o stłumieniu nihilistycznego ducha w Kijowie, gubernator dostał order, policja pieniężną nagrodę.
Biedny Iluszka coś wiedział o tem zwycięstwie policji. Stracił swą nocną posadę, a natomiast musiał „Ziemię i Wolę“ roznosić po mieszkaniach, i co tydzień gdzieindziej — obwieszczać punkt zborny — wedle rozkazu Nikity. Wskutek rozgłosu, sprawa zyskała kilku dobrych członków, którzy dotąd o niczem nie wiedzieli, a emisarjusz z zagranicy przywiózł pełne skrzypce poleceń dla wodza.
Skrzypce te przyniósł Nikita do Gregora i przejrzeli zawartość. Był przekaz na bank — na 50.000 rubli. Na zapomogi jednym, na przekupstwa drugich — na druki, na podróże, na propagandę były te pieniądze.
— Patrz, jacy my bogaci! — rzekł Nikita do Świdy, który u tegoż stołu pisał swą rozprawę.
Polak obojętnie na stos pieniędzy spojrzał:
— Moja Litwa bogatsza. Przez dwadzieścia już lat płaci rocznie sześć miljonów kontrybucji za powstanie!