Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wy! A tak i widzę, że panienkę krzywdzą i żeby do sądu pójść, toby żyd przegrał. Ale co sąd — nie rok wlec można i tyle wydać grosza, co i wygrawszy, przegrasz. Na to w głowie chytrość jest, żeby po swojemu obstać. Już niech panienka nie sumuje, będzie po naszemu!
— Et, Kasjan — rozboju ci nie dam robić, nie pozwalam. Pomyśl raczej, gdzieby zanocować, bo w każdym razie chciałabym objechać granice, obejrzeć wszystko — a tu w izbie trudno wytrzymać.
— Wiadomo. Już ja panience wyścielę wygodnie — a gdzieby, jak nie we młynie? Tam czysto. Tutejszego chłopa na jutro do łodzi dostanę — wszystko nam pokaże. A rozbój? Jak można przemysłem — to po co kułakiem? Czestne słowo daję, że Moszko sam ustąpi — do pustej chaty panienka zjedzie — panować. Aj — jak tam krzyczą — pewnie się pobili — pójdę — podrażnię.
Wyszedł, a Zośka mało zważając na te obietnice pijaka, rozmyślała, coby za radę dać.
Nie chciała nadużywać uprzejmości Motolda, więc postanowiła wpłynąć na Karola przez Spendowskiego, aby jej przynajmniej zwrócił pobrane nieprawnie 500 rubli za dzierżawę. Żeby miała te pieniądze, mogłaby skleić jaką taką chatynę, na swym gruncie i rok przeżyć suchym chlebem. Byle się ziemi uczepić, zejść