Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jabym radził panu konie odebrać, bo pieniądze za nie bardzo wątpliwe.
Wilszyc przerażony napisał do Karola ostry list, żądając natychmiastowej spłaty należności. W odpowiedzi otrzymał 800 rubli, a na 200 rachunek nowego rządcy. Było tam wszystko: i pasza cielątek i źrebiątek i stara wódka i ogrodowe specjały i korzystanie z dworskiej kuźni i materjały brane w lesie, wszystko, co Wilszyc przywykł uważać za wspólne z Woronnem.
Starzy odchorowali ten dzień i drugi, następnie, wyczerpawszy oburzenie i narzekania, poczęli wspominać czasy starego Janickiego i rządy Zośki, a potem Wilszyc rozniósł swoje żale po całej rodzinie i sąsiedztwie, zebrał po krewnych i znajomych krytyki na Karola i Lucjana, rozbębnił sprawę na cały powiat. Poczęli wszyscy powoli przyznawać rację Zośce, że na łasce takich braci zostać nie chciała, ani z nimi solidaryzować pragnęła. Obudziła się też ciekawość co ona tam w swej pustelni porabia i wreszcie Wilszycowa zdecydowała:
— Harda jest, ambitna, nie śmie się odezwać! Jakby nie było, młoda, nierozważna, wypada jednakże zobaczyć, jak się urządziła, co porabia. Zawszeć odpowiedzialność za nią — naszym obowiązkiem.
I po kilku dniach namysłu, gdy lody stanęły, sanna się ustaliła, a siana Wilszycom zabrakło