Strona:Maria Rodziewiczówna - Byli i będą.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ska. Tutaj nie możesz teraz przychodzić, ale codzień będę na mszy u Bernardynów, to się możemy spotkać.
Ucałowała go w czoło i poszła na górę. Stefan ruszył do gimnazjum i, jakby odrodzony, porozumiał się z kolegami o “kucie.”
Od tego czasu rzucił się zajadle do nauki. Przestał zupełnie z domu wychodzić, przestał sypiać po nocach, nad ranem zadrzemał parę godzin, orzeźwiał się kąpielą, i wychodził do gimnazjum. Z panem Jagodzińskim zapanowała znowu harmonja, nawet Kostuś, uszczęśliwiony wyzdrowieniem Misi, uspokojony, że Stefan nie jest rywalem ani winnym bałamuctwa, przejednał się dla kuzyna i mówił z podziwem:
— Byłem pewien, że się obetniesz, ale jakeś się zabrał, dalibóg, gotóweś napędzić.
— Zdam, skończę! — mówił Stefan, z jakiemś zapamiętaniem, przez ściśnięte zęby.
I zdał. Dla matki nie była to niespodzianka, ale niespodzianką była, nowym ciosem dla całego domu awantura, jaka stała się po zdobyciu matury.
Cała paczka maturzystów urządziła pożegnalną składkową kolację, było ich dziewięciu Polaków, dwóch Rosjan, jeden żyd. Gdy nie wrócili rano do domów, rodziny rozpoczęły poszukiwania. Byli wszyscy w cyrkule, oskarżeni o polityczną awanturę w restauracji.
Nadomiar nieszczęścia hrabia Ossorja bawił w Petersburgu i pani Oktawja musiała osobiście zająć się losem syna.
Nie mogła dostać ataku i spędzić czasu pod opieką paru doktorów, ale zmuszona była udawać się do wysokich urzędników o protekcję. Opatrznością dla niej była hrabina Lili, która w sferach tych była mile widzianą i na szczęście przed paru dniami wróciła do Warszawy.
Obie panie ruszyły tedy w akcji ratunkowej i naturalnie otrzymały bardzo łatwo rozkaz do cyrkułu i pozwolenie zabrania stamtąd natychmiast syna marnotrawnego.
Hrabina Lili traktowała to, jako zabawną “eskapadę”,