Strona:Maria Rodziewiczówna - Barcikowscy.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Minęli młyn, zjechali ze wzgórka. Wacław się obejrzał raz jeszcze i wzdrygnął się.
— Nie chciałbym go widzieć w ruchu! — szepnął.
— Bo i nie zobaczysz! — rzekł Filip. — Co dla ciebie Gródek i ta pustka! Dla ciebie sława i wielki świat. Może i zajrzeć tu nie zechcesz!