Strona:Maria Rodziewiczówna - Anima vilis.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A siostrę?
— Tę mam.
— Nu, cóż ty wiedzieć chcesz? Co było? Co będzie?
Antoniemu spokój zupełnie wrócił.
— Ot, skoro potrafisz, to powiedz, czy ja się tutaj czego dobiję.
— A dobijesz się, ale nieprędko i nielekko. Śmierć będziesz miał, a potem choroby i straty. Dobijesz się, jeśli ci jeden pomoże. Szukajże go, szukaj!
Antoni po kartach spojrzał.
— A znajdę go? — zagadnął ciekawie.
— Owszem, ale on cię będzie drogo kosztował. Wpierw dużo, dużo pieniędzy zbierz. Wrogi twoje bardzo mocne.
— Dalekoż on ode mnie, ten, co pomoże?
— Na ziemi nigdy daleko. Szukaj i zbieraj!
— A śmierć, którąś wspominał, kogo weźmie?
— Miłą tobie. Będzie ci ciężko, źle, smutno! Dawnoś ty tutaj?
— Niedawno.
— Aha, jeszcze cię nuda nie żarła! Aha! A tam w twoim kraju, co? Bieda, źle, pusto? Co?
Antoni głową skinął tylko.
Szaman znowu się weń wpatrywał chciwie. Rzucał pytania urywane, obojętne, jakby do wróżb swych chciał z odpowiedzi młodzieńca chwycić materjał niepostrzeżenie. Ale Mrozowicki