Strona:Maria Rodziewiczówna - Anima vilis.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tu, i dla odkrycia złodzieja, bo cię okradziono haniebnie. Jak oprzytomniejesz, może sobie cokolwiek, jaką poszlakę przypomnisz. Przysięgniesz także, że mi od dnia dzisiejszego będziesz bezwarunkowo posłuszny.
— Przysięgam panie!
— Na służbę cię wezmę. Jutro się tu przeniesiesz i jakeś chciał, będziesz brał wynagrodzenie fałszywemi pieniędzmi, oprócz niezbędnych wydatków. Co każę, będziesz spełniał. Jak długo, to się okaże. Może, jakeś rzekł, całe życie!
— Dobrze panie! Moje życie mało warte, żeby go żałować.
— Jeszcze wszystko przed tobą. Pamiętaj tedy, że należysz do mnie. Nie pozwolę na żadne bunty i fantazje. Spróbowałeś samodzielności niefortunnie. Będziesz słuchał, spełniał i uczył się pracy od abecadła!
Młody głową skinął. Nic go w tej chwili nie mogło zatrwożyć lub poruszyć wobec bezmiaru nieszczęścia. Kirgizomby się oddał w niewolę.
— Idźże teraz i wypocznij. Muszę Szumskiemu zalecić dyskrecję, jeśli to możliwe.
Chłopak wyszedł jak automat. Nie śmiał nikomu w oczy spojrzeć. Jak zwierzę ranione zaszył się do swej izby i tam dopiero zapłakał gorzko nad swem rozbiciem. Teraz już był żywcem pogrzebany na Syberji, bez żadnej możliwości powrotu i powstania.