Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dokoła, a starsze i młodsze dzieciaki, siedziały wkoło niej i wpatrzone w nią, słuchały opowieści.
Nie była to zakonnica, lecz tak ją nazywali żołnierze, których pielęgnowała w szpitalu, więc i tu inaczej do niej nie mówiono. Wysoka, szczupła bardzo, siostra Anna była ładna, uśmiech miała słodki, ale oczy głęboko smutne.
Była główną opiekunką ochrony dzieci legjonistów i nic się tu bez jej wiedzy nie działo. Dzieci kochały ją najbardziej ze wszystkich swych opiekunek.
W kancelarji ochrony czekali: legjonista, Jerzyk i Zośka.
Otworzyły się drzwi i weszła ciemno ubrana kobieta.
W tejże chwili rozległ się krzyk silny, radosny.
— Jerzy! dziecko moje! — zawołała siostra Anna.
A Jerzyk zawisł u szyji matki. Legjonista i Zośka patrzyli zdumieni.
— Więc ta pani, to matka Jerzyka?
Tak, była to matka, wyciągnęła ręce do młodego żołnierza i błogosławiąc go, dziękowała mu za to, że jej syna wrócił.
Jerzyk przypomniał sobie towarzyszkę swojej niedoli.
— Mamusiu — rzekł, biorąc Zośkę za rękę — zobacz, to Zośka, ona ze mną była i u Cyganów i w cyrku. Zawsze byliśmy razem — razem uciekaliśmy do ciebie.