Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ry prosiła, dymem w sam nos. Żolka zaksztusiła się i kichać zaczęła, po chwili jednak uspokoiwszy się, podbiegła do niemądrego żartownisia i tak go porządnie wolną łapką wytrzepała po twarzy, że aż krzyczeć zaczął z bólu. Publiczność wybuchnęła śmiechem a Żolka ukłoniła się wszystkim tak jak to robiła po swych występach Zośka i pobiegła za kulisy.
Sam w wędrówce swojej omijał większe miasta. Rumuni, przypuszczając iż tam z cyrku Fernanda robione będą za nim poszukiwania, odwiedzał zato wsie i miasteczka mniejsze i wszędzie był dobrze przyjmowany. Zośka zachwycała wszystkich swą zręcznością. Jerzyka muzyka przemawiała do dusz ludzkich. Był w niej smętek i taka dziwna tęsknota, że szła do serc, brała je ta melodja tem bardziej, że i na świecie wesoło nie było; huczały zdala armaty, grożąc zagładą i spustoszeniem sąsiednim krajom i siejąc strach w duszy spokojnych Rumunów, by ta wojna straszna, której dotąd tylko widzami byli, nie przeniosła się do ich ziemi i nie porwała im ojców, synów i braci. Radzi więc byli ludzie każdej rozrywce, która im dała chwilę zapomnienia i wesołości. Dlatego cyrk Sama witany był wszędzie z radością.
Bawiono się białemi myszkami, które pompowały wodę z małej studni, mełły zboże i woziły w karetce małe lalki.
Uganiano się za przepowiedniami, które kanarek wyrzucał ludziom z klatki. Sam sprytny jak prawdziwy kuglarz, wiedział gdzie i jaką przepowiednię rozrzucać. Matki więc dostawały kartki zapewniające je, iż synów im na wojnę nie wez-