Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piesek wszędzie za nimi, wskakiwała na ramiona Jerzykowi i we wszystkiem starała się naśladować Zośkę. Dziewczynka nosiła zawsze na głowie w drodze czerwoną chusteczkę. Żolka zaczęła się domagać o takież nakrycie głowy, i Sam musiał jej kupić chuścinę czerwoną w kwiatki. Wiązała ją sobie pod brodą i zabawnie wyglądała w tym stroju. Trzeba też jej było dać bębenek, z którym kręciła się naśladując taniec Zośki.
Pewnego dnia miano dawać przedstawienie w jednem z miasteczek rumuńskich. Rano podczas próby Sam powiedział Jerzykowi, że po odbytem przedstawieniu ma wziąć swoją czapeczkę i obejść dokoła zebranych, prosząc o datek.
Chłopak żachnął się.
— Ja tego robić nie będę — zawołał — żebrakiem nie jestem.
Sam wpadł w gniew, krzyczał, tupał nogami i wymyślał.
— Jeśli mi tego nie zrobisz, obrzydły bębnie — wołał — to poznasz się z moją szpicrutą i zostaniesz bez wieczerzy. Co za jasny graf, żebrać nie będzie.
Jerzyk stanął cały w ogniu.
Niech go zabiją, myślał, ale on żebrać nie będzie.
Zośka, której się na płacz zbierało, skoczyła ku pomocy.
— Ja, panie dyrektorze, (tak Sam kazał siebie tytułować), będę zbierała pieniądze, ot tak — i zabrawszy w garść swój fartuszek, obiegła dokoła widzów, a byli nimi Sam i ów drugi Rumun kuglarz, i wdzięcznie się kłaniając, prosiła o datek.