Przejdź do zawartości

Strona:Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Wachlarz.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
NOKTURN STAREJ PANNY

Zaraz, niech się chwilkę zastanowię...
Jest wiosna, prawda? Wieczór szafirowy z nowiem.
W dali spóźnione auto trąbi i rzęży.
Lampy są bardziej liljowe niż wąski księżyc...
Ziemia w dal płynie. Ogromna, kwitnąca kula.
Zakochani się na niej całują. Niebo się do niej przytula.
Pachnie gajami mimozy, śniegiem, stogami siana,
i tłumy ludzi przechodzą po jej okrągłych ścianach.
Lecz niema na niej dla mnie nikogo. Nie może być! a jednak.
Wśród rozszeptanej wiosennej nocy stoję samotnie, ja jedna.
To też oddaję ją całą wam, obce panny i nieznani chłopcy
tę ziemię co mnie odtrąca, tę ziemię co woli obcych.