Strona:Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Szkicownik poetycki.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
29

Kanarek ziewnął.
To mnie z nim dopiero prawdziwie zbliżyło.
Na ulicy koń w zaprzęgu czekający, zakaszlał.
Zwyczajnym, ludzkim kaszlem.
Widzę, jak bardzo jest moim bliźnim.
Wiewiórka, moja wychowanka, czyści, liżąc z przejęciem swoją białą na piersiach sierść, podczas gdy ja równie starannie ceruję biały żabot.
Patrzymy na siebie. Uśmiecham się, a wiewiórka marszczy nos.