Strona:Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Szkicownik poetycki.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ten zadziwia jednak swoją zaczepną urągliwością, surowością i zdecydowaniem.
To natura, matka nasza słodko — naiwna, przychodzi w pomoc śpiącemu półnieboszczykowi, i daje mu ten odstraszający dziwogłos: chrapanie. Z jego pomocą powinien niedołężny śpioch zatrzymać wrogów swoich w przyzwoitej odległości. Wrogów zaciekawionych bezwładem; hjeny czy wrony, lękliwe wobec ruchu, bezczelne w obliczu inercji.
Straszy więc, porykuje poczciwiec, ochraniając się nieświadomie.
Odstraszył by nawet chęć pocałunku, nawet myśl miłosną; z radością da mu każdy z nas święty spokój.
Czując na sobie mój wzrok, warczy jeszcze posępniej, poczem ruchem kilkakrotnie powtórzonym, niepewnym, szarpiącym, narzuca sobie szorstką firankę okienną na twarz...