Strona:Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Szkicownik poetycki.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bezsilnie falujący ocean, ujarzmiony w wodnej klatce, uderza o szybę i patrzy na mnie z nienawiścią i wstrętem.
Co widzi? — nie wiem. W każdym razie nic pociągającego, sądząc z jego zachowania się.
Świadomością owiana zawiesina soli morskich, jodu i piany, męt burzy, kożuch ciepłej fali morskiej, bałwan, zwojami mózgu obdarzony — nienawidzi mnie.
Chciałby dojść do władzy, stać się całem, bezbrzeżnem, po widnokrąg ze wzburzenia aż pożółkłem morzem, wzgórzyście rozpanoszonem.
Chciałby wieńcem nieubłaganych ramion wodnych otoczyć przechylony statek i mnie na tym statku.
Gniew, tęsknie skupiony za szybą, patrzy mi w oczy.
Gniew morza.
Tak przezemnie kochanego!