Strona:Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Szkicownik poetycki.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
8

Rakiety wylatywały w powietrze, zapalając się na szczytowym punkcie swoich lotów.
Z twardym szelestem, przypominającym darcie płótna, wymieniały słońca na gwiazdy, gwiazdy na iskry.
Pukały wystrzałami o chmury. Były jak hydranty wód świetlnych, polewające odchylone głowy patrzących ludzi.
Przetrzaskiwały się z czerwieni w zieleń i w złoto. Syczały swoje hasła: „Wzwyż!” „Nad poziomy!” „Olśniewać!” „Rozbłysnąć!” „Wolności dla rakiet!” „Mierz siły na piękność!” „Ku niebu!”. Ludzie, zagapieni, oczarowani, zapominali, że i sami są tylko rakietami w rękach nieznanego pyrotechnika.
Ogniami różnego stopnia, różnej piękności. Kosztowne