samo do czasu wybicia godziny panowania krzyża, jak i po niej także.
Więcej powiem. Motyw ten jest tak nieugięty, tak arbitralny, tak imperatywny, iż miesza i niweczy sobą cały poetycki zamiar.
Jakoż wszystko w »Duchu od stepu» dzieje się na opak, i wbrew zamiarowi temu.
On to sprawia, iż tłem poematu nie będzie wieczność, jak chciał i jak nam to już zapowiedział poeta, ale czas, jak wymagała logika motywu winy i kary.
On sprawia, iż dzieło, zamiast być »cudowną wielką epopeją« — bo i to zapowiedział nam poeta — staje się przewlekłym, przez wszystkie instancye wieków ciągnącym się od stworzenia świata procesem pomiędzy niebem a ziemią.
On wreszcie ruguje i wytrzebia z dzieła — i także wbrew zapowiedzeniu poety — wszelki mistycyzm, aż do najlżejszego powiewu i najulotniejszej woni, tak, że wszystkie momenty poematu stają przed nami w jednostajnem, nużącem świetle kazuistyki, chłodne, nagie, skostniałe, rozodziane nietylko z mesjanicznej, ale i z poetyckiej fantazyi.
Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/84
Wygląd
Ta strona została skorygowana.