Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

To raz. A drugi — przybliżyła się ogromnie poezya nasza przez ten wykwint i tę lekkość i świeżość stroficzną do idealnych pierwowzorów liryki, do takiej liryki, którą odrazu głosem brać i śpiewać można, na ból i na radość, na smutek i wesele, na każdą strunę duszy wtór z niej sobie czyniąc.
Najmniejszą może jest ta część schedy, którą życie dziedziczy w refleksyjnych poezyach Asnyka ostatniej doby.
Najpierw dlatego, że zasnute są na takim warsztacie, do którego nie każdy umysł na cewkę się nada, że trzeba do nich słuchaczy głębiej zadumanych o świecie i górniej na świat patrzących, niż ich samo życie dostarczyć może na każde zawołanie. A potem i dlatego także, iż takie spekulacyjne zaciekania się, zawsze i z konieczności oparte są na zdobyczach współczesnych — myśli.
Czasem myśli jednego pokolenia tylko; rzadko kiedy — i chyba przy niezwykłem bogactwie syntetycznych uzdolnień, przeżywają dobę samego poety. To, co poeta zawrze w pieśni ze spekulacyi takich, bywa nieraz