Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

słońcami niezrodzonych jeszcze pokoleń być mające.
Wiedział o nich poeta, iż są. Wiedział też, iż bywają pieśni, które piorunową iskrą wieszczego ducha globy takie tknąć w twórczym swoim, pędzie i w ogniska nowego życia je rozpalić mocne są. Że mocne są być — czynem. Ale pieśń jego nie doleciała aż do globów jutra.
Ona zawisła na rozjętych skrzydłach, u idealnych jasnych wyżyn wieku, i tak ważąca się pod błękitami — została.
Podniesienie było ogromne, ale najwyższem nie było. A tylko najwyższe — twórczem, stworzennem być mogło.
A wtedy pieśniarz, którego umysł refleksyjny i samowiedny w stopniu prawie że najwyższym z tych, jakie są dozwolone poecie, nie mógł nie widzieć kresów wzlotu pieśni swojej, zmierzył jej siłę — przed kimkolwiek, któryby to uczynić śmiał, — sam zmierzył i sam osądził: — Nie była czynem. Nie była czynem tej miary i potęgi, który-by słońca przyszłości rozpalać mógł, a chociaż sama świetna