Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

teraz jeszcze tchnie na nas swe czary, swe wonie.
A tam, w dali, w oddali, rozdźwięczą śmiechy i głosy wyroczne:

»Ty rusałkowy!... Nasz!... O, tylko nasz!«.

I będzie w tych głosach i śmiechach akcent tryumfalny, zwycięski, zdobywczy, prawie że okrutny w swej wyłączności i niepodzielnem władztwie.
A tak zamknie się dokoła oczarowanego taneczny, lekki, śmiertelnie urokliwy krąg rusałczanych mocy na całą wiosnę Bohdanowej pieśni.

· · · · · · · · · · · · · · · ·

Ale step nie zawsze stoi w kwiecie, a wiosna życia przemija. Rusałczane czary ulatują razem z puchem okwitłych bodziaków, »orumieniona obrzaskiem woda Limanu« ugasa w pełnem dnia świetle.
Miłość i jej uroki nie wyczerpały w młodem sercu całej rozkoszy życia, całego po-