Strona:Maria Konopnicka - Nowele (1897).djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lewo, obejrzał na prawo i wziąwszy tabakę, nosem kilka razy czmychnął.
— Iii... Cóż tam taki Osmólec! — rzekł wreszcie. Takiemu Osmólcowi biedy niema! Trzeci raz tu już siedzi, więc jest we wszystkiem człowiek znający. Ano wziął go teraz Wielmożny do siebie, do kredensu...