Strona:Maria Konopnicka - Nowele (1897).djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozumował nawet. On tylko to czuł; a czucie upartsze bywa, niż rozumowanie.
Zdarzało się, że podczas «Instrukcyi» trzeba było szerzej front rozwinąć, albo wzmocnić flanki. Stary pan oglądał się wtedy i choć widział chłopaczków pokornie stojących, wołał Antka ogrodniczka, lub Jóźka szafarki, a Niemczaków na uboczu zostawiał.
Ale mieli i oni swoje uciechy.
Szczególniej starszy, kręcąc się u stajen, albo na wygonie, w łaskach u koniarków był, bo im nieraz podwieczorek oddawał, za którą to cenę, zrazu podsadzany, potem sam, pierwszego lepszego źrebca za grzywę chwytał, dosiadał i oklep po pastwisku uganiał. Co go uczyniło do konia tak śmiałym i taką w nim rozwinęło siłę, że nawet do «Rokity» śmiało szedł i na grzbiet mu skakał, choć ten koń był z narowów znany i dla dobrego nawet jeźdźca niebardzo bezpieczny.
Oczywiście, że te imprezy trzymane były w zupełnej tajemnicy: młodszy tylko Niemczak, który starszego na krok nie odstępował, przypuszczony był do nich na widza! Ale ten umiał sekret utrzymać, i kawalerskim honorem, równie jak starszy się rządził. Ogromnie się te chłopczyki kochały!
Zdarzało się też, że sami we dwóch urządzali sobie na własną rękę «Instrukcyę», przyczem starszy dziwnie czupurnie naśladował komendę starego pana, a młodszy ruchy domowych chłopców w lot chwytał. Zwłaszcza w atakach na bagnety pędrak