Przejdź do zawartości

Strona:Maria Konopnicka - Nowe latko.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



II

Aż się wrzeciono nie chce wić
W niedzielny ranek świeży,
I baśni pęka tęczowa nić,
Gdy zabrzmią dzwony z wieży.


Najstarszą wtedy z starych ksiąg,
Babusia bierze w ręce,
A u jej kolan jaśnieją w krąg,
Główeczki pacholęce.


Wzniesionych źrenic błękit lśni
Na twarz jej cichą, białą...
Babusia czyta, jak w one dni,
Słowo się Ciałem stało...


Jak ponad kwiecie łąk i pól
Szła gwiazda wskróś zaranna,
Jak w żłóbku kwili niebiosów król,
Jak śpiewa Marya Panna.