Przejdź do zawartości

Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kami, hieratyczne, sztywne, młodzież poklękła gdzie kto stał, czy szedł, libertyńskie »mousse’y« i pędraki biją się żarliwie w piersi.
Szept modlitewny polatuje nad schylone głowy, a z szeptem łączy się daleki, głęboki huk morza, które nagle zagadało w ciszy. Zmierzch rośnie. Huk morza i jęk dzwonu przepierają się, plączą, mocują, szamocą.
...Stara wieża prawo łaski ma. Stare, dobre prawo, przez starych, dobrych królów jej nadane. Przez królów, którzy nosili korony z żelaza, a srebro topili w dzwony.
Ale morze ma prawo zagłady. Daleko starsze, dużo lepsze prawo. Prawo żywiołu. Stare jak świat, niepamiętne w śmiertelnej swej dawności prawo, z onych przedczasów jeszcze, kiedy Duch unosił się nad wodami, sam sobie król, i sam sobie władca.
Codnia o zmroku jęczy tak wieża, stara wieża »Du bon secour«, i codnia huczy