Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gietki. Okienko ma szybki drobne i oddawna przepalone słońcem; śnieg je zasypuje zimą, a w lecie brzęczą po niem uprzykrzone muchy. Kiedy muchy zbyt w izbie dokuczą, Łuczyna wiesza u pułapu spory pęczek umaczanej w serwatce bylicy. Muchy łakome na serwatkę, wnet obsiadają bylicę tak, że aż czarno na niej; wtedy Łuczyna ostrożnie z dołu bylicę z muchami wsuwa w worek, a trzasnąwszy nim raz, drugi i trzeci o próg izby, wysypuje pobite muchy przed chatę, gdzie do specyału tego kury natychmiast się zbiegają.
Znaczną część izby zajmuje wielki, rozłożystym okapem opatrzony komin. Wczesnym rankiem, w południe i przed wieczorem rozpala Łuczyna wesoły, od suchego chrustu trzaskający ogień i gotuje przy nim to groch i kapustę, to barszcz z żytniej mąki, do którego czasem buraka dorzuci, to zacierkę, to kaszę tatarczaną, albo jaglaną, to nawet niekiedy, przy dużem święcie, siaki taki kawałek mięsa; ale najczęściej, bo trzy razy na dzień gotuje Łuczyna ziemniaki. Ziemniaki bywają albo