Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

synem cioci Janki, a ciocia Janka jest rodzoną siostrą mego papy!
— W tym wypadku masz rację!
— Mój Jurku, — odezwała się pani Janina — przyprowadzą tu niedźwiedzia; uprzedź o tem ludzi w podwórzu, żeby nie zrobiła się jaka awantura.
— Prawda, żeś ty panną z niedźwiedziem! Musisz starać się o dobre stosunki ze mną, bo zarządzam majątkiem i jak będę chciał, nie wydam twemu faworytowi paszy!
— To jej sobie kupię w okolicy! Dla interesu nigdy z nikim nie bywałam w dobrych stosunkach!
Zrobiła łobuzerską minkę i schwyciła Krysię pod rękę, prosząc, by poprowadziła ją do przeznaczonego dla niej pokoju.
Przez całą godzinę Krysia biegała jak tkackie czółenko od jadalni do pokoju Lili. W pierwszym przytulała się do ciotki, w drugim całowała Lili we włosy, twarz lub szyję, wołając:
— Czekamy na ciebie z podwieczorkiem! albo: Kawę wzięli do odegrzania! albo: Jurek nazwał cię Małą Niedźwiedzicą! — To znowu zachwycała się rozmaitemi przedmiotami wyjmowanemi z kufra przez Lili.
W jadalni zaś komunikowała, o ile postępuje tualeta gościa, jak piękne są jej szczegóły, szczególniej zachwycał ją neseser podróżny z przyborami z kości słoniowej i złota.