Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mał w szklanej klatce aż do swojej śmierci — odezwał się Elek, wracając do mapy.
— To prawda, jaki to brak serca — rzekłem, idąc za jego przykładem. — Żeby wziął sobie psa lub kota, to biegałyby swobodnie, ale nie, wybrał sobie stworzenie niewolniczo przykute do siebie.
— Pozbawione głosu i swobody ruchu!
— Pływające wkółko na przestrzeni nie mającej nawet łokcia średnicy, jak więzień chilloński[1] na swoim łańcuchu!
— Przez szklane tafle widzi świat piękny, zielony, ale próżno biłby łbem o zimne, twarde ściany.
Wzbierało w nas współczucie dla biednego karpia.
— Tam, do siódmej skóry!… — odezwał się Wojtek, uderzając szpicrutą po otomanie — lepiej byłoby tej rybie skończyć odrazu pod nożem kucharki, niż takie długoletnie więzienie!
— Taki filister, co myśli jedynie o swych wygodach, może żyć sto lat!
— Ba, i sto dziesięć i sześć miesięcy!
— A karp zatyje i zdechnie, nie doczekawszy się otwarcia testam ntu!
— I nie spełniwszy swego zadania…

— Nakarmienia jakiejś rodziny burżujów!

  1. Bonnivard, przeor franciszkanów w XVI w., gorliwy obrońca swobód szwajcarskich, był więziony przez lat kilka w zamku Chillon, na jeziorze Lemańskiem, przykuty na krótkim łańcuchu.