Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jurek bardzo się tem naraża — wtrąciła małomówna z natury Krysia. — Jakby władze dowiedziały się o tem, zaaresztowałyby go z pewnością.
— Ah wiem, już rozumiem! — zawołała Lili — to ty jesteś rewolucjonistą!
Jerzy trzepnął szpicrutą, aż szereg badyli legł przetrącony.
— Co to mówić z kobietą, co ma taki mózg, który zmieściłby się w jej naparstku!… Więc w twojem przekonaniu wszyscy, którzy żyją w niezgodzie z rządem rosyjskim, są rewolucjonistami?
— Ah nie!… Są jeszcze anarchiści, robotnicy i zbrodniarze!
— A to zestawiła… Powinszować!
— Przypomnij sobie, Lilusiu, — odezwała się znowu Krysia — co Jurek mówił wczoraj o Polakach patrjotach, narodowcach.
— O tych to przecież słyszałam i u nas na Syberji!… Powstanie listopadowe, powstanie styczniowe!… Toć papa dotychczas wspomaga tak zwane ofiary obu powstań.
— No chyba nie listopadowego?
— Czy listopadowe, czy styczniowe to wszystko jedno.
— Wszystko jedno?
— No przecie — kilka miesięcy różnicy!
— Rozstąp się ziemio! Co ty wygadujesz,