Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na pana Jerzego, spadła nań bowiem część wielkiego losu w loteryi, ale ponieważ rzecz była niejasna kto do niéj właściwie miał prawo, zwłaszcza iż znaleźli się wspólnicy, nastąpiły procesa, trybulacye i zmartwienia; wiele to wtenczas narobiło hałasu w mieście, wszakże kto miał słuszność i jak się sprawa skończyła, powiedzieć ci już nie potrafię, tyle mi wiadomo, że obydwom stronom nie wyszła na dobre. Oboje Żupańscy już bardzo dawno temu przenieśli się do wieczności, wszakże daty liczbami oznaczyć ci nie mogę.
Nim się z domem Łaszczewskich pożegnamy, panie Ludwiku, wspomnieć ci jeszcze muszę o jednéj osobie, która przykładnym i pożytecznym dla ogółu żywotem swoim na wyszczególnienie zasługuje. Tutaj na pierwszem piętrze umarła w maju piędziesiątego piątego roku pani Tekla Herwig. Ponieważ z rodzicami moimi była w bardzo bliskich stosunkach, znałem ją gdym jeszcze ledwo chodzić umiał, a nawet jéj matkę, Józefę Klimicką, pamiętam, starą jejmość pochyloną, prawie całkiem ociemniałą, siedzącą zwyczajnie przy swojem łóżku i przesuwającą palcami paciorki. Doczekała się ona rzadkiéj starości, umarła bowiem blisko stuletnia dwódziestego siódmego roku, dzień przed ślubem młodszéj swojéj wnuczki. Otóż mąż jéj należał kiedyś do klienteli Sapiehów i dzierżawił jakąś wioskę w okolicy Koźmina, to też stara jejmość wiedziała jeszcze nie jedno o koźmińskim dworze, a szczególnie przypominała sobie owego Sapiehę, który tak z fantazyi strzelał do bab po drodze, a ponieważ, jak się zdaje, miewał epileptyczne napady i w kościele, podczas mszy nieraz kurczył się i ryczał, powszechne było między ludem przekonanie, że ma djabła w sobie. Po śmierci męża osiadła pani Klimicka w Rogoźnie; syn jéj, zostawszy księdzem, był późniéj proboszczem w Chrzypsku, najstarsza córka poszła do zakonu, następne zaś wydała za