Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

praktykę w wyższych sferach pan Kutzner, pierwszy u nas tutaj fachowy dentysta, ale między populusem był Lewek aż do końca doktorem od wszystkiego i żyjąc z kunsztu swego potrafił liczne potomstwo postawić na nogi. Pierwsze piętro zajmował tu, po śmierci starych Bergerów, przystojny czarnowłosy jegomość, nazwiskiem Huitier. Był to dawniejszy oficer francuzki, noszący czerwoną wstążeczkę, który, wracając z kampanii rosyjskiéj, utkwił gdzieś w Niemczech, ożenił się z Niemką niezbyt powabuą i po dwudziestym roku sprowadził się do Poznania. Dawał tutaj lekcye francuzkie, założył nawet szkółkę, a żona jego miała kilka panien na pensyi. Ale to jakoś niedługo trwało, może z powodu jego niespokojnéj i popędliwéj natury, bo pamiętam, iż, gdy przyszedł odwiedzić czasem mego ojca, nieusiedział na miejscu, chodził szybko po pokoju, mówił bardzo prędko machając rękoma, a ze służbą swoją w ciągłéj był wojnie i nieraz słyszałem jak w sieni na pokojówkę lub kucharkę sypał, grożąc pięścią, francuzkie i niemieckie epitheta ornantia. Ledwo dwa lata, ile pamiętam, pozostał Huitier w tem mieszkaniu i jeszcze przed trzydziestym rokiem wyniósł się całkiem z Poznania, a miejsce jego zajął adwokat, bodajnie Holst, z którego Brunonem, trochę starszym odemnie, bawiłem się często, bo mieszkałem wtenczas w owéj drugiéj kamienicy, a obiedwie mają wspólne podwórze. Prócz owego chłopca była u pana adwokata jeszcze córka dorosła, wysoka, piękna blondynka; poszła ona za mąż z tego domu za jakiegoś sędziego chudego i niemłodego, którego nazwisko zapomniałem, ale pamiętam jak dziś, że mi raz Bruno, wskazując na schodzącego ze schodów adoratora swéj siostry, powiedział ze śmiechem: „die Bertha will ihn nicht haben!“ A przecież go wzięła i patrzałem na nią, gdy w białéj sukni wsiadała do powozu, jadąc