Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najdawniejszych w Poznaniu, powstały w piętnastym wieku, a cały kompleks budynków między Wodną, Starym Rynkiem i Klasztorną tworzył, Republica vigente, dworzec rodziny Górków, któréj ostatni członek, Stanisław, wojewoda poznański, umarł w ostatnich latach szesnastego wieku. Ci Górkowie liczyli się do najpotężniejszych magnatów wielkopolskich, byli starostami, kasztelanami, wojewodami, biskupami, pisali się comites a Gorka, a znakomite posągi najwybitniejszych przedstawicieli tego rodu, Uryela, Andrzeja, Łukasza, oglądać możesz w naszéj katedrze, gdzie już w początkach piętnastego wieku mieli osobną kaplicę. Nie mało zapewne w ich dworcu poznańskim zaszło wypadków, któreby historykowi jakiemu, może i Sienkiewiczowi, nastręczyły treści do zajmujących powieści; ja przypominam sobie tylko, co mi raz Łukaszewicz powiedział, że tutaj Andrzéj Górka przez kilka dni z nadzwyczajnym przepychem przyjmował złowrogiego dla Polski gościa, Alberta, księcia pruskiego.
Gdy rodzina Gurków wymarła, stał się ich dworzec, w początkach siedemnastego wieku, własnością miasta, które go niebawem sprzedało Benedyktynkom, sprowadzonym z Chełmna, dla czego je tutaj powszechnie Chełmiankami nazywano. Rekrutowały się głównie z wyższéj szlachty i powodziło im się świetnie aż do okupacyi pruskiéj, która zakon zniosła, bardzo znaczne jego posiadłości w mieście i na prowincyi zabrała; ale przez długi czas klasztoru poznańskiego nie zmieniono i siedziały tam jeszcze za mojéj pamięci w celach swoich trzy, czy cztery zapomniane Chełmianki, dopóki nie wymarły wszystkie. Ich kaplica miała wejście z Wodnéj ulicy, tuż przy owéj narożnéj przystawce. Była to duża kamienna brama, do któréj się wchodziło po kilku schodach. Dobrze sobie przypominam tę dość obszerną kaplicę, bo jako mały