Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

brze, był sam pan Antoni. Zdrowy rozum i łatwą pojętność łączył z obrotnością i przedsiębiorczą fantazyą, która się niejednym zawodem, niejedną dotkliwą stratą, jak to bywa w interesach i rzeczach pieniężnych, osłabić nie dała. Przytem umiał sobie radzić z ludźmi, przemówić do każdego stosownie potrafił, grzecznością, uczynnością i wesołem usposobieniem jednał sobie życzliwych i przyjaciół. Przez wrodzony pociąg do wyżéj wykształconych i ściślejsze z nimi stosunki wyrobił w sobie pewien polor i takt towarzyski, łatwość w obejściu, tak iż dla wszystkich, co go poznali, był pan Antoni persona grata, dla wiejskich i miejskich, księży i świeckich, nie wyłączając Niemców i żydów. Nawet pod niejednym względem udało mu się wypełnić niedobory z czasów młodości, korzystając z ciągłego pożycia i rozmów z ludźmi, głównie zaś czytając, ile mógł, dzienniki i dzieła historyczne. Dla tego też w późniejszym wieku swoim położenie nasze i potrzeby, bieżące polityczne sprawy u nas i za granicą pojmował jasno i oceniał rozsądnie, a mnóstwo szczegółów z dziejów nowożytnych miał w dobréj pamięci. I tak przypominam sobie, że pewnego wieczora wpadłem przypadkiem do katakumby, co mi się zresztą bardzo rzadko zdarzyło; zastałem tam pana Autoniego z kilku znajomymi w żywéj rozprawie o toczącéj się właśnie wojnie austryacko-pruskiéj. Jeden z przytomnych, nadmieniając przy téj sposobności niektóre wypadki kampanii francuzko-austryackiéj z piątego roku, popełnił jakąś pomyłkę; poprawił ją natychmiast pan Antoni i opowiedział nam cały przebieg owéj kampanii tak obszernie i dokładnie co do zdarzeń, dat i osób, że bytem zdziwiony jego specyalną znajomością rzeczy.
Wszakże dałbym ci bardzo niezupełne o Pfitznerze wyobrażenie, gdybym nie wspomniał choć pobieżnie o za-