Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stego roku, przesiedliwszy się podobno z Łukowa, gdzie, sprowadzony przez pana Grabowskiego, córki jego uczył grać na fortepianie. Mógł wtenczas mieć mniéj więcéj lat trzydzieści, gdy go poznałem; niskiego wzrostu, nie chudy, z twarzą przyjemną i wesołą pod ciemną i gęsta czupryną, ruchawy był w towarzystwie, biegał prędko po nlicach, chwytając skwapliwie znajomych, wypytując lub rozpowiadając, a zadowolony z siebie i z ludzi, zgadzał się z każdym, jako ami de tout le monde, bez różnicy narodu. Przytem zręczny w swoim kunszcie, lepszy jednak nauczyciel niż wykonawca, wyrobił sobie wkrótce liczną klientelę, tak, że nieraz mógł ledwo czasem starczyć, zwłaszcza gdy późniéj przy żeńskiéj szkole Ludwiki, jako też przy Szkole Realnéj uzyskał stałe posady. Panien polskich mnóstwo się u niego uczyło, a chociaż po polsku nieumiał, już to z interesu, już to skutkiem zgodnego temperamentu, starał się być w dobrem porozumieniu z Polakami, z kilkoma, jak z Mendychem i Słupeckim, w bliższéj żył styczności, a nawet czterdziestego szóstego roku małe wyświadczał przysługi, bo podobno kilka mniemanych fortepianów przybyło pod jego adresem. Dość późno pochwycił go bożek Hymen w swoje szpony, ale szpony te były gładkie i miłe. Ożenił się z córką doktora Remaka, osóbką młodą i dość ładną, nie mniéj od niego ruchawą, a chętniejszą jeszcze do pogadanki i bardziéj międzynarodowo usposobioną, zwłaszcza iż całkiem nie źle mówiła po polsku. Ojca jéj dobrze pamiętam; był on żydowskiego rodu, lecz z sposobu myślenia najzupełniejszy sceptyk i kosmopolita, przytem nie gardził wcale węgierskiem, które mocne sprowadzało rumieńce na jego twarz z natury już nie zbyt nadobną.
Przeciwieństwa stykają się chętnie, jak mówią Francuzi; tak też ów doktor, chociaż bynajmniéj Adonisem nie był, miał za żonę nie wielką, zgrabną blondynkę, zwracającą