Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mi laty jego pobytu w Poznaniu zaszły, ile pamiętam, między nim a niektórymi konfratrami, nawet i zwierzchnością duchowną, jakieś nieporozumienia, które się nie przyczyniły do osłodzenia mu już i tak niewesołego żywota; opuścił zatem bez żalu nasze strony, gdzie nie mało doznał przykrości, gdy do rodzinnego kraju wezwanym został, aby w Pelplinie objąć zarząd tak zwanego seminarium puerorum. Nieznany nam tutaj w szczegółach przebieg ostatnich jego dziejów, słyszałem tylko, że i tam, na nowem stanowisku swojem, nie wytrwał długo; nie mając, jak to mówią, szczęścia do ludzi, nie wiem, czy z winy okoliczności, czy z winy osobistego usposobienia, usunąć się znów musiał po kilku latach od obowiązków urzędowych i żywot swój zakończył około siedemdziesiątego roku na ustroniu w Pucku czy też w Kartuzach.
A teraz, panie Ludwiku, masz zapewne dość już szkoły i pedagogów. Ponieważ Prabucki był ostatnim z nauczycieli, których jako discipulus zaznałem, mogę więc na nim i tak nieco długą gimnazyalną pogaadnkę zakończyć, tem słuszniéj, że z czasów moich szkólnych nic mi już ważniejszego do głowy nie przychodzi, coby cię zająć mogło. Pożegnamy się zatem ze starem gimnazyum i pójdziem daléj, bo jeszcze niejedna ulica i uliczka wzywa nas do odwiedzin. Wszakże wszystko miarę swoją mieć powinno; ta czwarta przechadzka nasza, chociaż miejsca przebiegliśmy nie wiele, już i tak dość długo trwała; czas nam obydwom wypocząć i dalszą, zapewne ostatnią, wędrówkę odłożyć na późniéj, jeśli nam ją losy odbyć dozwolą.

Koniec czwartéj części.