Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

by, a ci, którzy chcieli zostać księżmi i byli w odpowiednich latach, wychodzili zwyczajnie tu ztąd do seminaryum duchownego, złożywszy przed komisyą egzamin, do którego, ile pamiętam, przypuszczano także uczniów z Kwarty. Kurs, jak to mówią, był wtenczas jednoroczny, również w Sekundzie; tylko w Prymie, dla świadectwa dojrzałości, siedziało się już dwa lata. Zastałem w Tercyi nie małą kompanię, bo do téj klasy przesadzano tak z polskiéj jako i z niemieckiéj Kwarty. Obiedwie nacye żyły z sobą w dobréj harmonii, zwłaszcza iż Niemców dość wielu wtenczas mówiło po polsku i Ausrottung nie była jeszcze w modzie. Około Bożego Narodzenia spadła jednak liczba uczniów prawie do połowy, bo z Polaków, ci co tak już mieli lat szesnaście lub więcéj, poszli niemal wszyscy do powstania. Wszystkich przedmiotów uczono już tam po niemiecku, z wyjątkiem naturalnie religii i języka polskiego.
Z owych pięciu nauczycieli Niemców, do gimnazyum roku dwudziestego piątego przysłanych, spotkałem się tutaj z trzema, z Martinem, Müllerem, jako też z doktorem Benecke; o dwóch pierwszych mówiłem ci już dawniéj, dodam tylko, że nas Martin trapił po grecku, Müller uczył po niemiecku, a Benecke z Wannowskim dawał łacinę i tłumaczył z nami Kurcyusza de rebus Alexandri. Był to mały, chudy jegomość, ruchawego temperamentu, obdarzony mniejszą jeszcze, chudszą i ruchawszą żonką, jasno-blondynką ze spiczastym noskiem. Jego trochę burschikose Natur, jak mówią Niemcy, nie przeszkadzała wcale ani zdolnościom, ani pracowitości. Biegły łacinnik, obrobił krytycznie kilku autorów: Justyna, Neposa, Rufusa, parę mów Cycerona, a wydania te znalazły uznanie w kołach filologicznych niemieckich, niemniéj jak jego łacińskie Ćwiczenia dla wprawiania w gramatyce klas średnich i wyż-