Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

néj, gdyż w późniejszych czasach widziałem przez lat kilka w uliczce Za Bramką, nad jednym z szynków szyld imieniem jego i nazwiskiem ozdobiony.
Nie dziw się, panie Ludwiku, że ci tutaj o Schaalu i Michałowskim wspomniałem, tak oni byli zrośli ze starem naszem gimnazyum, że, wszedłszy do niego, trudno było nie zawadzić o te dwie istoty, chociaż podrzędne zajmowały stanowisko. Jako pierwszą tutaj osobę, do szkół przyszedłszy, zastałem dyrektora Stoca, o którym dość już słyszałeś, zwiedzając ze mną Podgórną ulicę. Gdy mnie ojciec przedstawił w charakterze kandydata do najniższéj klasy, miałem zaszczyt być egzaminowanym przez samego pana dyrektora; ale krótko to trwało i niebawem wpuszczono mnie do klasy, gdzie, kn méj wielkiéj radości, pamiętam to jakby dziś się działo, ujrzałem na katedrze dobrze mi znanego pana Antoniego Poplińskiego, który mi zaraz wskazał miejsce obok Feliksa Gliszczyńskiego. Chłopców tam było kilkudziesięciu; niektórych ci dawniéj wymieniłem, o innych zapomniałem, i nie dziw, zwłaszcza że pewnie, w owym przeciągu lat sześćdziesięcin czterech, wszystkich tych koleżków moich Charon już przewiózł na drugi brzeg Styksu; przynajmniéj, jakkolwiek pamięć natężam, między żyjącymi znajduję tylko jednego; liczy on się teraz do seniorów naszego duchowieństwa i, odznaczony godnością dworzanina papiezkiego, zarządza od dawna parafię należącą do najznaczniejszych w dyecezyi.
Popliński, o którym kiedyś, panie Ludwiku, gdy zajdziem na Garbary, obszerniéj pomówię, uczył nas po łacinie i po niemiecku; pan Maksymilian Braun, żyjący teraz jeszcze między nami staruszek, wtenczas czarnowłosy, żwawy i wymowny młodzieniec, dawał arytmetykę, a Muczkowski język polski i jeografię. Otóż tego Józefa Muczkowskiego, panie Ludwiku, zacho-