Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powiedział: „to pan Kolanowski z Wrocławskiéj ulicy!“ Pierwotne jego dzieje są mi nieznane, słyszałem jednak, że, pochodząc z zamożnéj rodziny tutejszéj, zajmował w czasach Księstwa Warszawskiego wybitne stanowisko pomiędzy młodzieżą i żyjąc w bliższych stosunkach z wielu domami szlacheckiemi, pierwszą miał żonę z rodu Kwileckich. Ale śmierć zabrała mu ją wkrótce, równie jak i syna z tego małżeństwa, a ja pamiętam tylko drugą jego żonę, ze Stęszewskich, staréj familii poznańskiéj, która, zdaje mi się całkiem już wyginęła. Patrząc na tę drugą panię Kolanowską, osobę szczupłą i wątłą, trudno było uwierzyć, że to matka dziesięciorga dzieci. Wiodła cichy żywot, mało kiedy wychodząc, wyjąwszy do kościoła; uległa i spokojna, ciągle zajętą była staraniem o dobro męża i dziatwy swojéj, a kto ją widział krzątającą się bez przerwy, mimo sił niedomogi, z cierpiącą nieraz i zamyśloną twarzą, około potrzeb domowych, ten uszanować musiał owo skromne i wytrwałe poczucie przywiązania i obowiązku w tak słabem ciele.
Pan Stanisław był żwawy, nawet prędki w ruchach aż do późnéj starości; po za domem miał wiele zajęcia i często go widać było na mieście. Posiadając i wyzyskując znaczny browar, który się mieścił w tylnych zabudowaniach, wychodzących na Szkolną ulicę, a który zwinął w późniejszych latach, nie pamiętam już kiedy brał przytem czynny udział w najrozmaitszych obywatelskich i publicznych sprawach. Przez wiele lat, przed wprowadzeniem nowéj ordynacyi miejskiéj, tam na ratuszu bywał częstym gościem; w zażyłości z burmistrzem Tatzlerem i jego dwoma następcami, służył im, z wrodzonéj uczynności, radą i pomocą, zwłaszcza, że mało kto wtenczas lepiéj od niego znał ludzi i rzeczy w mieście. Częściéj jeszcze i chętniéj krzątał się w obrębie stosunków kościelnych; gorliwy i przekonany katolik