Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i formy swoich płodów i że nasi estetycy za mało uwagi nań zwracają. Przypomnij sobie tylko, panie Ludwiku, między innemi, Farysa wieszcza, Modlitwę wiosenną, osobliwie zaś Męczeństwo Zbawiciela, jeśli je czytałeś, bo u nas mało znane, a przyznasz mi słuszność.
Z początkiem piędziesiątego pierwszego roku, ile mi się zdaje, napierany przez policyę tutejszą, opuścił Baliński Poznań i powędrował do Paryża, gdzie lat dwanaście główną miał siedzibę. Tam stało się z nim to, co skutkiem jego usposobienia umysłowego i moralnego stać się musiało i do czego już skłaniał się od dawna, to jest rzucił się z zapałem w objęcia mistrza Towiańskiego, którego kilka razy w Szwajcaryi odwiedził. Jak tam zresztą żył i co tam robił na wychodźtwie, tego niewiem, bo prawie nic już tutaj o nim nie mówiono, ale z listów, które czasami pisywał do znajoméj mi osoby, widać było, że oddalenie od kraju i wpływ nowéj nauki spotęgowały jeszcze mistyczność jego wyobraźni. Dla tego też, a przytem ulegając wrodzonéj czułości serca, zakochał się znowu i bliskim już był ziszczenia swoich życzeń. Przyjechał nawet do Drezna, gdzie ślub miał się odbyć, ale i tym razem na wiatr poszły nadzieje, bo rodzice panny, w ostatniéj chwili, niewiem z jakiego powodu, odmówili stanowczo swego zezwolenia. Wypadek ten niespodziany tem boleśniéj dotknął poetę, iż zamysły małżeńskie poróżniły go poprzednio z mistrzem i współwyznawcami, którzy, jak mi powiadano, usiłowali daremnie zaraz z początku odwieść go od tego zamiaru.
Wszystko to, idąc w następstwie z przebytemi dawniéj tak ciężkiemi przeprawami, skołatało do reszty słaby organizm poety, który, sześćdziesiątego trzeciego roku, na odgłos powstań i ruchu narodowego, nową ożywiony aurą, podążył do Galicyi i osiadł we Lwowie. Ale